czwartek, 15 września 2011

Moje ulubione wiersze ,cytaty.

Piękny dzień

Dzień był piękny,
choć trochę wiał wiatr.
Bo gdy się kocha,
cudowny jest świat.

Szli razem obok,
rozmawiali o życiu.
O tym jak trudno,
jest kochać w ukryciu.

O tym że nic nie trwa wiecznie,
dziś żyjesz w lęku
a jutro bezpiecznie.

O tym jak ciężko,
gdy trzeba się ukrywać.
Gdy chcąc być razem,
muszą się gdzieś zaszywać.

O tym że każdy,
widzi to co chce.
Wiele więcej widać,
gdy naprawdę kocha się.

Bo tak już w życiu jest,
że gdy masz miłość
to masz wszystko,
a jednocześnie nie masz nic.
I niebo jest dziś jakieś inne,
Sączy krople pełne łez,
Płacze nad losem gwiazd,
Boi się, że nie ujrzy żadnej z was,
W smutku pogrążył się świat,
Bo dziś zgaśnie jedna z gwiazd,
Wiatr poruszył bezdenne bzy,
One więdną, bo nie mają dla kogo żyć,
Dzisiaj świat jest już inny,
On płacze nad losem ICH,
Anioł przyleciał by zabrać jedno z nich.

Jeszcze nie dziś,
zdaje się słyszeć każdego dnia,
Jednak teraz przyszedł ten czas,
Weźmie ją pod skrzydła i polecą tam,
Do krainy wiecznych snów,
Tam odnajdziesz kiedyś ją,

Bo świat jest dziś inny,
Niebo płacze nad jej losem,
Bo dziś już nie będzie ICH,
Gdzieś będzie Ona,
a gdzieś będzie On,
Gdy anioł ją zaniesie nie będzie już nic,
Serce pęknie mu,
Na zawsze będę twój i przybędę tu,

Skończył się jej czas,
I choć miała tylko kilkanaście lat,
To jej życie to nie był beztroski czas…
Anioł wziął ją w swe ręce,
i poleciał w przepiękny świat,
A serce pękło mu na pół
Już nigdy nie pokocham, na zawsze będę twój,
Zdało się słyszeć z jego ust
I była tylko jedna chwila, jeden gest,
Teraz znów jesteście wy,
Ukoiłaś mój ból,
Bo nie umiałem czekać,
Chciałem tutaj z Tobą być,
I nie czułem już nic tylko dotyk twoich ust.

A niebo jest dzisiaj inne,
Bo oni znów są tam,
znowu serca dwa złączyły się w miłosny takt,
I już nigdy śmierć nie rozłączy WAS. 
------------------------------------------------------------------------------------------

---------------------------------------------------------------------------
Zapomnij o bólu i zanurz się w moich ustach,
popatrz jak wschodzi słońce następnego dnia.

Poniosą nas moje skrzydła,
tam gdzie nikt już nie zada ci cierpienia.
Pozwól mi zasmakować twej słodkiej krwi,
Nie obawiaj się,
Chwyć mą dłoń,
Wsłuchaj się w blask mych oczu,
Nie obawiaj się,
Oddaj mi się cały,
Zaufaj mi,

Pozwól mi posmakować twej gładkiej skóry,
Nie opuszczę cię, nie teraz,
Nie zginiesz, lecz narodzisz się na nowo,
Zapomnij o bólu i zanurz się w mym ciele,
popatrz jak specjalnie dla ciebie, wstaje słonce następnego dnia…
Po raz ostatni.

Niech twe serce mrocznym się stanie,
Niech twa matka od dziś noc będzie,
A szkarłat krwi, niech popłynie niczym czerwona wstęgą po twych ustach.
Pij, pij,
Zaśnij i obudź się na nowo.
Jako
Bestia,
czarny kot,
dziecko nocy...




Przemiany wampira

Niewiasta, ust czerwienią znaczona zuchwałą,
Niby żmija na węglach w skrętach prężąc ciało,
Trąc o łoże pierś pełną żądz nieujarzmionych,
Potok słów wylewała piżmem nasyconych:
- "W wilgotnych moich wargach wiedza upojenia;
Umiem w łożu zatopić skrupuły sumienia;
Suszę łzy; krwi stygnącej bić każę goręcej
I starczym ustom uśmiech przywracam dziecięcy -
A kogo do nagości mej dopuszczę łaski,
Zastąpię mu księżyca, gwiazd i słońca blaski!
Bo, mój mędrcze, w pieszczotach ja tak wyćwiczona,
Gdy owijam wybrańca w wężowe ramiona,
Lub do hojnych mych piersi puszczam głodne usta -
I skromna, i rozpustna, i groźna, i pusta -
Że dla mnie za otchłanie takie u pieszczenie
Anioły by w niemocy szły na potępienie!"

A kiedy z kości moich wyssała szpik cały,
Ja zaś zwróciłem wreszcie ku niej wzrok omdlały -
Na jej miejscu ujrzałem tuż przy boku swoim
Jakiś bukłak oślizły, napełniony gnojem!
Zamknąłem oczy, lodem przerażenia ścięty;
A gdym otworzył, chcąc sen odegnać przeklęty,
Na chłodem łożu, zamiast machiny potężnej -
Niespożytej jak morze, nadmiarem krwi prężnej -
Drżały nagie piszczele i czerep śluzowy,
Wydające pisk smętny chorągiewki rdzawej -
Lub szyldu, co w noc zimną na żelaznym pręcie
Na wietrze pojękuje w żałosnym lamencie.



Dziś wieczorem, gdy skończył się dzień,
ujrzałem po raz pierwszy Ciebie.
Szybko przeszłaś obok, usuwając siew cień,
lecz spostrzegłem, że piękna jesteś, niczym anioł w niebie...

Teraz już...Otacza Cię zupełna ciemność,
Rozglądasz się wokoło, chociaż mnie nie widzisz,
wiem, że wyczuwasz moją obecność,
kryjąc w mroku, tak bardzo się boisz...

Nie wiesz, że jestem tuż za Twoimi plecami...
Nie wiesz, że czekam na chwilę odpowiednią,
dotykam Cię delikatnie zimnymi palcami,
do ucha w kółko Ci szepcąc słowo ukojenia jedno...

Czujesz już me usta na Twej pięknej szyi,
przechylasz lekko głowę,
nie przeczuwając następnej chwili,
w której me kły odbierają Ci mowę...

Twoja krew, tak gorąca,
spływa wąskim strumieniem,
Twoja krew, tak mi w głowie mącąca,
od wielu godzin była moim marzeniem.

Wreszcie zwilżyła me wargi,
jest tak ciepła, tak słodka, tak czerwona...
Jesteś kolejną ofiarą, uległą bez walki.
Jeszcze kilka łyków, a zostaniesz zgładzona...

Przeczuwasz już koniec swój,
wyrywasz się z mych objęć czułych,
dostrzegam spojrzenie pięknych Twych oczu, tak teraz już złych...
Puszczam Cię wolno, bo zaspokoiłem głód...

Strużka, już chyba ostatnia, Twojej krwi,
po Twej szyi wolno spływająca,
z bladością Twej skóry wciąż walcząca,
słodki jej smak wciąż przypomina mi.

Już za późno, moja słodka damo,
za dużo już Twojej upiłem krwi,
będziesz martwa, nim noc się skończy, wcześnie rano.
Ale wiedz, że najwspanialsza byłaś mi.

Krew Twoja słodka wielce była,
przepełniona życiem, tak wspaniale czerwona.
Wiedz, że żałuję, iż za godzin kilka nie będziesz już żyła,
a Twa dusza błąkać się będzie, stracona...

Żegnaj, w mroku znikam, kochanie,
wrócić do kryjówki muszę swej,
ukryć się, nim dzień nastanie,
że Cię już opuszczę, proszę, urazy nie miej...

Odchodzę, ciemność znów Cię otacza,
patrzysz wokoło nie widzącymi oczami,
miecz śmierci pełne już koło nad Tobą zatacza,
i tylko Księżyc pięknie opowiada o pięknie Twoim czasami...
----------------------------------------------------------------------
O Aniele i człowieku

Był sobie kiedyś pewien człowiek, który nie wierzył w Anioły. Ale pewnego dnia, kiedy pracował w lesie, przyszedł do niego Anioł. Przeszli razem kawałek. Wreszcie człowiek zwrócił się do swojego towarzysza i powiedział: "Tak, muszę teraz przyznać, że Anioły istnieją. Ale nie jesteście prawdziwi, tacy jak my". "Co masz na myśli?" - spytał Anioła człowiek odparł: "Kiedy doszliśmy do wielkiego głazu, ja musiałem go okrążyć, ale zauważyłem, że ty przez niego przenikasz. Później zwalony pień zagrodził nam drogę i ja musiałem się na niego wspinać, a ty po prostu przez niego przeszedłeś". Odpowiedź ta bardzo zdumiała Anioła i powiedział: "A czy zauważyłeś, co się stało, kiedy weszliśmy na mokradła? Wtedy obaj mogliśmy przeniknąć przez mgłę". 
------------------------------------------------------------------------------------

Ból
Okropne cierpienie... i wrzaski.
Powietrze - gorace i ciężkie - lekko drży,
Nagle ciemnosć, ktos cos mówi.
Do mnie?
chyba nie...
Błysk, szybki i oslepiajacy.
Biały?
Nie.
Czerwony.
Ciemny.
Znowu - powtarza się - pulsuje.
Słyszę szept,lecz słów nie rozróżniam...
Widzę
Na tle tej pulsujacej czerwieni widze sylwetkę,
To kobieta, chyba. Chyba?
Na pewno.
Jej czarne włosy unosza się jak na wodzie...
Czarne?
Przeciez nic dokładnie nie widzę...
ale...
Ale wiem.
Mówi do mnie. Nie, nic nie rozumiem,
Serce uderza coraz mocniej,
Mysli kłębia się w głowie,
Nagle kobieta usmiecha się.
Okropnie, nieludzko.
Nie wiem czemu ale wzbudza we mnie...
Strach?
chyba tak...
Uderzenie pada znienacka.
Ból przeszywa me ciało.
Czerwień w tle szaleje,
Upadam, broczac krwia.
Ostatni, goracy haust powietrza wpada mi do płuc,
co się stało?
Nie wiem.
Zimno.
Straszne zimno.
Szept.
Cichy szept towarzyszy mi w drodze,
Dokad?
Na tamten swiat...
-----------------------------------------------------------
Śmierć miłości potrzebna,
jak sól ją utrwala
ukochani umarli są z nami już blisko
w śnie na palcach podchodzą
czytamy ich listy,
dopiero po rozstaniu pamięta się wszystko
jak pachniał orzech, suszona lawenda,
jak wujek kochał ciotkę, w pamiętniku
bawił dowcip o kuchni z widokiem na cmentarz,
spotkanie we dwoje nad wodą zieloną
w milczeniu, to jest wtedy gdy wstydzi się słowo
z pliszką siwą co podgląda na wysokich nóżkach,
nad Narwią zwą ją starą panną młodą
Boga się nie udowadnia,
Boga się poznaje,
po tym że serce pęka i świat nie ustaje. 
------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze: